Męczennicy dominikańscy
Historia Męczenników Dominikańskich rozpoczyna się wraz z przybyciem ich współbraci do Ząbkowic Śląskich w XIII wieku. Od pierwszych dni swego pobytu w Ząbkowicach dominikanie rozpoczęli gorliwą pracę na rzecz miejscowej ludności. Zgodnie ze swym zakonnym charyzmatem kaznodziejów głosili Ewangelię i prowadzili katechizację wśród mieszkańców, organizowali życie religijne, opiekowali się chorymi, spowiadali i udzielali sakramentów.
W drugiej połowie XIV wieku doszło do gwałtownego załamania się życia religijnego w całej Europie. W końcu stulecia Kościół zdecydował się na przeprowadzenie gruntownej reformy. Objęła ona również ząbkowicki klasztor dominikanów. W czasie, gdy bracia w Ząbkowicach pracowali nad odnową życia zakonnego, w Czechach narodził się ruch husytów zapoczątkowany przez zakonnika Jana Husa. W 1425 roku po raz pierwszy splądrowali teren hrabstwa kłodzkiego, niszcząc katolickie świątynie i klasztory. W 1426 roku husyci wdarli się do Krzeszowa, gdzie zamordowali 70 cysterskich mnichów.
WOKÓŁ TRZECH MĘCZENNIKÓW DOMINIKAŃSKICH
Zachęcamy do wysłuchania niecodziennego wykładu Sobiesława Nowotnego, historyka poszukującego dowodów na istnienie dominikańskich mnichów i ich męczeńską śmierć. Niezwykłości jego wypowiedzi nadaje fakt, że jest ewangelikiem, a w jego wyznaniu nie uznaje się świętych jako pośredników między Bogiem i człowiekiem. Warto posłuchać!
Więcej materiałów z sesji popularno-naukowych możesz znaleźć tutaj.
Husyci u wrót miasta
W marcu 1428 roku ogromne hordy husytów stanęły u wrót miasta. Trudno dziś ustalić dokładnie dzień, w którym husyci wtargnęli do Ząbkowic, ponieważ archiwa klasztorne uległy zniszczeniu. Powołując się na jednego z najwybitniejszych historyków Ząbkowic Śląskich, Franza Toennigesa, można stwierdzić, że w świetle najnowszych badań najbardziej prawdopodobną datą tragicznych wydarzeń, których ofiarą padli mieszkańcy miasta w 1428 roku, jest Wielki Piątek, 2 kwietnia. Na wieść o zbliżających się wojskach husyckich większość mieszczan postanowiła szukać ratunku w ucieczce. Wśród uciekinierów znaleźli się również ówczesny ząbkowicki proboszcz Maternus Nympke oraz większość dominikańskich zakonników.
Męczeńska śmierć
W klasztorze pozostali jedynie dwaj zakonnicy podprzeor Mikołaj Carpentarius oraz ojciec Jan Buda, którzy postanowili do końca służyć pozostałym w mieście mieszkańcom oraz bronić kościoła i klasztoru. Zachowane źródła opisują, że gdy husyci wtargnęli do kościoła i rozpoczęli swe niszczycielskie dzieło obaj odważni zakonnicy wystąpili przeciwko nim, przypominając najeźdźcom o prawdziwej nauce kościoła oraz wypominając zbrodnie, których się dopuścili. Odwaga dominikanów rozsierdziła napastników.
OPIS MĘCZEŃSKIEJ ŚMIERCI
Najpierw zatłukli maczugami na śmierć ojca Jana Budę. Jego ciało posiekano mieczami na drobne kawałki i rozrzucono po dziedzińcu klasztornym. Następnie przy wejściu na cmentarz husyci ułożyli stos ze zrabowanych z kościoła obrazów, figur świętych i innych kościelnych przedmiotów. Na tym stosie przywiązali i spalili przeora Mikołaja. Źródła donoszą, że jeszcze wśród płomieni mnich przemawiał do swych oprawców i wyznawał wiarę, dopóki wśród dymu i ognia nie wyzionął ducha. Trzeciego z dominikańskich męczenników, diakona Andrzeja Catorisa husyci złapali w czasie ucieczki, gdy usiłował wydostać się z miasta. Przywiązali diakona do jednego ze skrzydeł wrót bramy wrocławskiej i strzelali do niego z łuków jak do żywej tarczy. Również i on odważnie wyznawał swą wiarę, dopóki jedna ze strzał nie przebiła jego serca. Dodatkowo, by ośmieszyć noszone przez dominikanów tonsury husyci oskalpowali wszystkich trzech męczenników a ich skalpy nadziali na dzidy i obnosili po mieście jako trofeum.
Husyci zniszczyli miasto. Drewniana w większości zabudowa spłonęła bardzo szybko.
Kult wokół braci dominikanów
Krwawe najazdy ustały dopiero w 1440 roku. Powracający do domów ząbkowiczanie zastali spustoszenie o wiele większe, niż się spodziewali. Zaczęli grzebać swych bliskich. Z wielką pieczołowitością pozbierali również szczątki doczesne trzech dominikanów zabitych przez husytów. W prowizorycznie odnowionym kościele umieszczono tablicę pamiątkową, tuż pod nią postawiono skrzynię, w której były przechowywane relikwie męczenników, w takim miejscu, by każdy, kto wchodził do kościoła, mógł je swobodnie obejrzeć i oddać im cześć.
Dopiero w połowie XV wieku kościół i klasztor dominikanów wróciły do dawnej świetności. Wieść o ówczesnych wydarzeniach szybko rozniosła się po całym Śląsku. Wkrótce dotarła nawet do Czech i Niemiec. Bohaterstwo dominikanów wywarło ogromne wrażenie również na samych husytach, którzy stwierdzili, że takiego bohatera, jak ojciec Mikołaj nie znaleźliby nawet w swoich szeregach. Kiedy 10 lat po owych tragicznych wydarzeniach dominikanin Jan Nider jako zastępca legata papieskiego pertraktował z przywódcami husytów, usłyszał od nich wtedy, że tak odważnego człowieka, jakim był ojciec Mikołaj nie widzieli ani nigdy przedtem, ani nigdy potem.
Relikwie trzech dominikańskich męczenników praktycznie od początku otaczane były wielką czcią, czego dowodem może być sprawozdanie przesłane w XVII wieku przez mieszkańców Ząbkowic do Rzymu.
Szczątki męczenników spoczywały w kościele dominikańskim aż do czasów wojny 30-letniej. Wtedy część relikwii została rozrzucona przez Szwedów. W 1810 roku klasztor dominikanów nie uniknął sekularyzacji. Po przejęciu klasztoru przez protestantów świątynia nadal odwiedzana była przez katolików, którzy chcieli oddać cześć relikwiom męczenników. Aby położyć kres tym praktykom, władze miejskie poleciły w 1815 roku by przenieść relikwie do kościoła parafialnego św. Anny. Relikwie umieszczono pomiędzy dwoma zewnętrznymi filarami kościoła, w dawnym pomieszczeniu bibliotecznym, zwanym później „chórem braci”. Była to właściwie dobudowana do kościoła kaplica, w której spotykali się członkowie Bractwa Maryjnego. Później relikwiarz przeniesiono do zakrystii kościoła, gdzie był przechowywany aż do lat 70. XX wieku.
Pamięć o braciach współcześnie
Tymczasem, wkrótce po zakończeniu II wojny światowej, 16 sierpnia 1946 r. Powiatowa Rada Narodowa w Ząbkowicach przekazała kościół oraz budynki klasztoru siostrom franciszkankom. Od 1969 roku Matka Maria Antonina Pade wraz z siostrami oraz Józefem Glabiszewskim, twórcą ząbkowickiej Izby Pamiątek, zabiegała o przeniesienie relikwii z kościoła św. Anny na ich dawne miejsce. Wreszcie 30 listopada 1970 r. za zgodą władz miejskich i kościelnych Józef Glabiszewski osobiście przeniósł mocno zniszczoną i zakurzoną skrzynię z relikwiami do klasztoru i oddał matce przełożonej. Ta zaś niezwłocznie zaniosła je do sali zgromadzeń. Matka Maria Antonina wraz z siostrą Marią Klarą umyły kości roztworem sporządzonym ze spirytusu i wina. Skromny drewniany relikwiarz odnowiono a następnie ustawiono w prezbiterium kościoła obok drzwi od zakrystii.
24 września 2004 roku odbyło się uroczyste przeniesienie szczątków męczenników do nowego relikwiarza. Obecny chirurg ortopeda traumatolog ocenił ich stan oraz widoczne na nich obrażenia. Stwierdzono, że w relikwiarzu znajdują się dwie czaszki, trzy kości udowe, trzy kości piszczelowe, trzy kości strzałkowe oraz jeden krąg piersiowy.
Podczas oględzin pierwszej z czaszek komisja stwierdziła brak części skroniowej, kości ciemieniowej oraz części kości potylicznej. Miejsce po ubytku kości potylicznej nosi ślady precyzyjnego cięcia bardzo ostrym narzędziem (być może mieczem). W okolicy kości ciemieniowej oraz potylicznej zauważono też liczne powierzchowne ubytki o nieregularnych kształtach, mogące być pozostałością po zadanych ranach tłuczonych oraz pozostałości po uderzeniach powstałych prawdopodobnie na skutek uderzenia maczugą. Właściciel czaszki w chwili śmierci mógł mieć około 30 – 40 lat.
W drugiej czaszce stwierdzono liczne ubytki w obrębie twarzoczaszki, między innymi: brak części kości czołowej, brak kości skroniowej, szczękowej, jarzmowej. W okolicy łączenia kości skroniowej z kością ciemieniową i szczękową widać wyraźnie ślad po ranie rąbanej, rozdzielającej obie kości, która została zadana bardzo ostrym narzędziem. W miejscu łączenia się kości skroniowej z ciemieniową widać ślad po kolejnej ranie rąbanej.
Wreszcie na czaszce widoczne są, podobnie jak na poprzedniej, liczne drobne powierzchowne ubytki mogące być skutkiem ran tłuczonych zadanych prawdopodobnie maczugą. Ze względu na liczne ubytki trudno było ocenić wiek osoby, która została zabita w tak bestialski sposób. Przypuszczalnie wynosił on również około 30 – 40 lat.
Pozostałe kości pochodzące prawdopodobnie z kończyn męczenników są dobrze zachowane i nie noszą śladów obrażeń.
Franz Toenniges ufundował tablicę poświęconą dominikańskim męczennikom. Podobna tablica znajdowała się w kościele przed sekularyzacją.
Pomódl się za wstawiennictwem braci
W kościele pw. Podwyższenia Krzyża przy relikwiach trwa modlitwa mieszkańców Ząbkowic Śląskich za wstawiennictwem Męczenników.
O wyproszonych łaskach opowiada pamiątkowa księga znajdująca się w zakrystii.
Mieszkańcy modlą się również o beatyfikację braci, naszych lokalnych świętych wyznawców.
MODLITWA
przez wstawiennictwo Męczenników Dominikańskich z Ząbkowic Śląskich
o. Mikołaja Carpentariusa, o. Jana Budy i diakona Andrzeja Cantorisa
Wszechmogący i miłosierny Boże,
trzej Męczennicy Dominikańscy w 1428 roku oddali za Ciebie swoje życie. Poprzez okrutną śmierć męczeńską złożyli największe świadectwo o Tobie. Dla nich śmierć była dopełnieniem ich wielkiej miłości ku Tobie. Napełnij nas duchem tych świadków wiary, byśmy za ich przykładem, przynajmniej w małych rzeczach codziennego życia, odważnie i z czystym sercem szli za Tobą w miłości, cierpliwości i wierności.
Zachowaj nas Boże Ojcze, za wstawiennictwem tych trzech Ząbkowickich Męczenników od wszelkich niebezpieczeństw dusz i ciała oraz udziel nam łaski, abyśmy po dobrym życiu na ziemi mogli kiedyś oglądać Twoje Oblicze na wieki w niebie.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.